czwartek, 9 sierpnia 2012

wracam do życia !!!

Wybaczcie mi proszę moje milczenie :(
jak już tylko wyszło słońce, zaczęły się żniwa a wraz z nimi masa pracy :( w dodatku zepsuł mi się telefon ;( i wszystkie zdjęcia ze żniw przepadły :(

normalnie istna tragedia...

w międzyczasie były bodajże dwa porody :D znów mamy byczusie

jak tylko okiełznam nowy telefon (samsung galaxy coś tam...), zacznę dodawać nowe fotki 

tymczasem pozdrawiam gorąco

czwartek, 19 lipca 2012

pogoda do bani - lenistwo się szerzy ;)

w dalszym ciągu aura nie pozwala nam pracować. ani siano, ani żniwa między kroplami deszczu się nie udadzą..
w międzyczasie przyszedł czas na sprawy urzędowe, to tu, to tam i dnia brakuje.

na dzisiaj mieliśmy w małopolsce niezbyt ciekawe prognozy http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-uwazajcie-nad-poludniowa-polska-moga-przejsc-traby-powietrzn,nId,623378 jednak jak na razie jest cisza. ok 17.00 nieźle zawiało, trzeba było wzmocnić plandeki na kopie z sianem, ale większych szkód nie ma.
za to w trakcie dojenia, niebo wyglądało groźnie, ale i zarazem pięknie





poniedziałek, 16 lipca 2012

leje...

dzisiaj pogoda przeszła samą siebie.. od rana jak nie burza, to taka ulewa, że świata nie widać. :(
moje biedne krówki na pastwisku, co chwilę mają shower ;) a Pani siedzi w domku, no bo jak tu wyjść ;) a pastuch się sam nie przeniesie na nową trawkę, ale jak to się mówi co się odwlecze to nie uciecze.. dzisiaj zrobię troszkę a jutro dokończę, innego wyjścia nie ma.
 wszystko wskazuje na to, że słoneczko prędko do nas nie wróci.





więc choć na poprawę nastroju wrzucę parę zdjęć z sianokosów.

sobota, 14 lipca 2012

narodziny

niestety wczoraj już nie było szans coś naskrobać.. pracę skończyłam o 20.00. w trakcie okazało się, że jedna z krów ma zamiar wydać na świat potomstwo.
ok. 22.00 zajrzałam do obory, czy czasem nie biega już jakiś stwór, okazało się, że jeszcze nie,ale wszystko na dobrej drodze. już miałam wychodzić, ale spojrzałam w głąb obory, a tam, druga krowa wzięła przykład z pierwszej i też ma zamiar się ocielić.

i tak sobie pilnowaliśmy do 24.00, jednak okazało się, iż nie obejdzie się bez pomocy. środek nocy a tu trzeba sąsiadów obudzić. no i pytanie której pierwszej pomóc?

najpierw dojechało dwóch sąsiadów, wycieliliśmy młodszą, pierwiastkę.. cielak jednak był już przyduszony, trzeba było go masować, odciągać gluty z nosa etc.. nic przyjemnego, zwłaszcza mając świadomość iż może umrzeć :( jednak krowa nam pomogła, wylizała cielaka, zaczął on oddychać jak należy. został przeniesiony na miejsce i można było zająć się drugą krową.

tu był większy problem, bo cielak był dość spory. jednak dojechały następne dwie osoby i po mozolnym ciągnięciu cielak przyszedł na świat. ten był rzetelny i można było go przenieść na miejsce. i tym sposobem mamy dwa kolejne byczki :D




jak się okazało, nim wydoiłam, napoiłam cielaki i krowy nastała 2.30 :(
 a rano trzeba wstać...

dzisiejszy dzień zaczął się równie ciekawie. ok 7 zadzwonił znajomy z sąsiedniej wsi, że potrzebuje pomocy do wycielenia. no i nie pozostało nic innego jak wsiąść w samochód i jechać pomóc. u znajomych urodziła się cieliczka/jałóweczka. jak to różnie w różnych regionach mówią.



natomiast po południu oficjalnie rozpoczęliśmy żniwa. jak tylko pogoda dopisze, kolejne dni to będzie istny maraton :(

piątek, 13 lipca 2012

Boże przez co ja przechodzę...

Ostatnimi dniami Lila moja suczka a'la pekińczyk ma cieczkę.. na podwórku po prostu szał ciał, ile to psów we wsi mieszka, tyle mam na podwórku. nie pomaga wiązanie, zamykanie w domu bo i tak harmider taki że wytrzymać nie idzie... 

na wiosnę takie śliczności urodziła :)

a oto Lila we własnej osobie :)


wieczorkiem dopiszę co więcej u nas :)